Bajka o Grzybku

W mieście pierników bies Grzybek mieszka. Tłustą ma kieszeń ten rzezimieszka.
Myśli i knuje przez całe dzionki, jak by tu zdobyć więcej mamonki.
Wszystko się wali, ludzie strajkują, ale na Stocznię nie pożałują.
Kto może daje, zaciska pasa, cóż za ironia - zginęła kasa.
Grzybek tymczasem ręce zaciera, jak by tu jeszcze znaleźć frajera?
Jak tu pomnożyć lepki majątek, zbudować sobie Grzybi Zakątek.
Każdy, kto wierzy w Sąd Ostateczny, chętnie zapłaci za odpust wieczny.
Gdy grzechów zbraknie u starowiny, niech kupi odpust dla swej rodziny.
Media zbuduję, dotrę pod strzechę, obiecać będę w Bogu pociechę.
Kto mi odmówi, grzechem postraszę i tak to sobie nabiję kasę.
Będę sprzedawać modlitewniki, święte różańce i medaliki.
Zaproszę wszystkich na urodziny, by mogli złożyć swe dziesięciny.
Drogi do nieba ze mną początek, chcesz być zbawiony, oddaj majątek.
Duży czy mały, nie ma znaczenia, ubóstwa trzeba ci do zbawienia.
Dla polityków mam cyrografy. A kiedy złożą już autografy,
siądą na stołkach w samozachwycie, ja będę pławił się w dobrobycie.
Będą mi służyć, słowo się rzekło, dawać pieniądze, bo będzie piekło.
Tak złote cielce oraz marmury, królestwo moje wzniosą do góry.
Gdy ktoś w wątpliwość podda me cnoty, nazwę go wrogiem naszej Wspólnoty.
Swych krytykantów będę piętnować .... no i możecie mnie pocałować.